Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.2 149.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mówił to wszystko, dysząc straszliwie, patrząc na mnie żółtemi oczyma, wyłażącemi ze zniszczonej, ciemnej twarzy; wymachiwał lewą ręką; zbita w kłaki, szpakowata broda do kolan prawie sięgała, brudna, podarta kołdra zakrywała mu nogi. Znalazłem go w Bangkok za pośrednictwem tego ruchliwego Szomberga, hotelarza, który zaprowadził mnie do umierającego.
Okazało się, że jakiś pijak, włóczęga — biały, żyjący wśród tuziemców z żoną Syamką — uważał sobie za wielki bonor dać przytułek umierającemu, sławnemu Brownowi.
Konający mówił gorączkowo, ale często w środku słowa niewidzialna ręka chwytała go za gardło i wówczas patrzył na mnie milcząc, z wyrazem wątpliwości i strachu. Zdawało się, że lęka się, bym nie znudził się opowiadaniem; bo gdy odejdę, on nie zdoła wypowiedzieć wszystkiego i nie wyrazi swego zadowolenia!
Umarł zdaje się w ciągu nocy, ale wypowiedział do końca historyę wspaniałego swego czynu.
Szlachetnie urodzony wcześnie zaczął karyerę łotra awanturnika, a przeszedłszy rozmaite stopnie upadku moralnego i materyalnego — stał się postrachem mórz i oceanów, gdyż zebrał garstkę podobnych mu ludzi, włóczył się w celach rabunku i gwałtu na skradzionym statku (o tej kradzieży opowiadają sobie marynarze po świecie całym), a bezczelną odwagą i szatańskim sprytem obdarzony, wywijał się zawsze z rąk poszukujących go władz. Nareszcie odwróciło się od niego szczęście i razem ze swą załogą, nędzą, głodem, chorobami do postaci szkieletów doprowadzoną — postanowił szukać ratunku w Paturanie, dokąd przybył na wielkiej łodzi, pozostawiając statek swój pod opieką jednego z załogi, resztę zabierając z sobą.
Początkowo miał zamiar tylko wybłagać dla siebie żywność, ale widząc zamożność obszernej siedziby ludzkiej, powziął szalony zamiar zagarnięcia