Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.2 132.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zagrzebani w zapadłych kątach, zdala od świata, muszą dzielić jego tragiczną, czy śmiechu godną niedolę. Może i szlachetną walkę — kto wie?
Ludzkie serce dość jest obszerne, by objąć mogło świat cały.
Dzielnością nazwać można noszenie tego ciężaru, ale ktoby miał dość odwagi, by go zwrócić?
Musiałem popaść w sentymentalny nastrój; to tylko wiem, że stałem tam tak długo, iż zapomniałem o wszystkiem, co żyło, co przemawiało do mnie; miałem to dziwne, smutne złudzenie, iż jestem ostatnim okazem rodzaju ludzkiego.
Nagle zjawił się Cornelius; jak robak jaki wypełzł z pod ziemi. Przypuszczam, że dom jego musiał być gdzieś w pobliżu, ale nigdy dotąd nie widziałem go. Biegł ku mnie dróżką; nogi jego, w białe, brudne trzewiki obute, odbijały od czarnej ziemi; stanął przedemną i zaczął jęczeć i wić się.
Jego wyschłe ciało ginęło prawie w zbyt obszernem ubraniu. Miał na sobie odświętne szaty, co mi przypomniało, że spędzam w Paturanie już czwartą niedzielę. Przez cały czas mego pobytu czułem, że on ma wielką ochotę zwierzyć mi się, czeka tylko na stosowną chwilę.
Krążył nieustannie, z wyrazem gorącego pragnienia na żółtej twarzy, ale nieśmiałość powstrzymywała go, jak również moja wyraźna niechęć zadawania się z tak wstrętnym osobnikiem. Jedno spojrzenie Jima, moje, a nawet Tamb Itama, zmuszało go do odwrotu, po chwili znów pojawiał się z wyrazem pokory, błagalnej prośby, co nie zdołało ukryć nikczemnej jego natury, jak zręcznie włożona szata nie zdoła skryć potwornych kształtów ciała.
Nie wiem, czy to natura moja została zdemoralizowana zetknięciem się z widmem strachu przed godziną, dość, że bez żadnego oporu pozwoliłem mu się zabrać w niewolę. Skazany byłem widocznie na to, że będę powiernikiem zwierzeń i stanę wobec pytań, na które odpowiedzi nikt znaleźćby nie zdołał.