Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.2 127.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na, dusi za gardło? To jest przedsięwzięcie, na które rzucasz się wśród snu i rad jesteś, żeś uciekł od tego z wilgotnemi od potu włosami i drżąc na całem ciele. Do takiego rozpaczliwego spotkania potrzebujesz zaczarowanego i zatrutego ostrza, zanurzonego w kłamstwie tak subtelnem, iż nie znaleźć takiego na ziemi! Tylko w śnie narażać się na to można!
Zacząłem moje egzorcyzmy z ciężkiem sercem i zarazem z jakąś ponurą złością. Głos Jima, gniewem podniesiony, rozlegał się teraz donośnie, karcił niedbalstwo jakiegoś milczącego grzesznika. Niema rzeczy — mówiłem wyraźnym szeptem — niema rzeczy w tym nieznanym świecie, tak skorym do wydarcia jej szczęścia — jak sądziła — niema rzeczy żywej, czy martwej, niema fizyognomii, głosu, potęgi, mogącej oderwać Jima od niej.
Odetchnąłem, a ona szepnęła słodko:
— Mówił mi tak.
— Powiedział pani prawdę — rzekłem.
— Niema nic — westchnęła i nagle zwróciła się do mnie z zaledwie dostrzegalnem błaganiem w głosie:
— A więc dlaczego przybyłeś pan ztamtąd? Mówił o panu zbyt często. Lękałam się pana. Czy — potrzebujesz go pan?
— Nigdy więcej nie wrócę — rzekłem z goryczą. — On mi niepotrzebny i nikt go nie potrzebuje.
— Nikt — powtórzyła tonem zwątpienia.
— Nikt. Wierzysz pani, że jest silnym, rozumnym, odważnym, wielkim — więc dlaczego nie ufasz mu? Odjadę jutro — i wszystko będzie skończone. Już nigdy głos z tamtego świata nie zakłóci twego spokoju. Świat, którego nie znasz, jest zbyt wielki, by odczuć mógł brak Jima. Rozumiesz pani? Zbyt wielki! Trzymasz pani jego serce w swych dłoniach. Musisz to odczuwać. Musisz wiedzieć o tem.
— Tak, wiem o tem — szepnęła, nieruchoma i cicha, jak statua.