Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.2 088.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stem Paturan, ale pole swego działania przenosił na otwarte okolice.
Wsie całe spustoszałe świeciły szeregiem rozpadających się domków, spuszczających liście swych dachów i mech ścian do wód strumyków, nad któremi się pochylały, tworząc jakby sztuczną wegetacyę, gnijącą od korzeni.
Obie partye w Paturanie nie wiedziały, na którą z nich ma większy apetyt ten obcy.
Radża intrygował ostrożnie. Niektórzy osadnicy w Bugis, zmęczeni nieustannem niebezpieczeństwem byli na wpół zdecydowani wezwać jego pomocy. Młode umysły radziły „namówić Aheryfa Ali i jego dzikich ludzi, by wyrzucili z kraju Radżę Allanga.”
Dovamin z trudnością powstrzymywał ich. Starzał się, a chociaż wpływ jego ani trochę nie zmniejszył się, nie czuł się na siłach walczenia w tak trudnych okolicznościach.
Taki był stan rzeczy, gdy Jim, wyskoczywszy z dziedzińca Radży, stanął przed wodzem plemienia Bugis, pokazał obrączkę i był przyjęty, że tak powiem, na łono tego społeczeństwa.



ROZDZIAŁ XXVI.


Dovamin był wyjątkowym przedstawicielem rasy swojej, równego mu nie zdarzyło mi się widzieć. Jak na Malajczyka brzuch jego był ogromny, ale wygląd miał charakter imponujący, monumentalny.
Mówiono powszechnie, że radził się żony we wszystkich publicznych sprawach; ale nikt nigdy nie słyszał, by zamienili ze sobą słówko.
Zawsze w milczeniu siedzieli przy otworze w ścianie i patrzyli na szeroką przestrzeń, lasem pokrytą, na ciemno-zielone morze, którego falowanie