Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.2 082.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Następnie pokazał mi północną stronę oszańcowania, gdzie zaostrzone wierzchołki kilku pali złamane były.
— Tędy przeskoczyłem trzeciego dnia mego pobytu w Paturanie. Nie włożyli dotąd nowych pali. Dobry skok... co?
W chwilę później przebywaliśmy jakąś bagnistą przestrzeń.
— To mój drugi skok. Uciekałem i padłem. Myślałem, że już tu skórę swą zostawię. Straciłem trzewiki, gmerząc się w tem błocie; cały czas rozmyślałem, jak to łatwo otrzymać pchnięcie długim oszczepem, gdy siedzi się w błocie. Pamiętam, jak mdło mi się robiło, gdy walczyłem z lepkim mułem.
Oto, jakie przeszedł koleje — a jego sposobność rehabilitowania się nie opuszczała boku jego, skakała z nim razem, grzebała się w błocie... zakwefiona jeszcze.
Nieoczekiwane zupełnie przybycie jego ocaliło go od natychmiastowej śmierci i wrzucenia do rzeki.
Był między nimi, ale zdawał się jakimś zjawiskiem, groźną postacią!
Co znaczy zjawienie się jej? Co z nią zrobić? Może ją można zaskarbić sobie? A może lepiej zabić ją bez zwłoki czasu? Ale co się wówczas stanie?
Nieszczęsny, stary Allang szalał prawie, nie mogąc się na nic zdecydować. Kilkakrotnie narada zerwaną została, gdyż uczestnicy jej zmykali jak mogli.
Powiadają, że jeden skoczył z werandy z wysokości piętnastu stóp i złamał nogę.
Królewski rządca Paturanu przybierał czasami dziwne maniery, gdy dyskusya gorętsza stawała się, a on bardziej podniecony ciskał oszczepem w zgromadzenie radnych.
Pomimo takich przerw narady nad losem Jima trwały dzień i noc.
A on tymczasem włóczył się po dziedzińcu, jedni go unikali, drudzy nie spuszczali z niego oka,