Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.2 055.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wszak on tyle rzeczy uregulował w Paturanie, rzeczy, przechodzących, jakby się zdawało, zarówno jego kontrolę, jak ruchy księżyca i gwiazd.
To było trudne do pojęcia! Taką musiał korzyść wyciągnąć z sytuacyi, w którą wepchnęliśmy go ze Steinem, bez żadnej określonej myśli, aby go tylko z drogi usunąć, z jego drogi, rozumie się... To było naszym głównym zamiarem, chociaż przyznaję, że miałem jeszcze inny motyw.
Wybierałem się do domu na czas jakiś i dlatego pragnąłem może więcej, niż sam to rozumiałem, zapewnić mu coś — coś pewnego, zanim go porzucę. Udawałem się do domu, a on przyszedł do mnie ze swemi troskami, bólem, jak człowiek dyszący pod uciskiem ciężaru, przechodzącego jego siły. Nie mogę powiedzieć, abym go widział dobrze — nawet za ostatniem widzeniem się z nim; ale zdawało mi się, że im mniej go rozumiem, tem więcej jestem z nim związany w imię tej wątpliwości, będącej nieodłączną cząstką naszej świadomości. Nie wiele więcej o sobie wiedziałem.
Otóż powtarzam, jechałem do domu — do domu własnego, przy którego ognisku każdy z nas ma prawo zasiąść. Błąkamy się tysiącami na powierzchni ziemi, sławni, lub nieznani, zdobywając za morzami sławę, pieniądze, lub tylko okruchy chleba; ale zdaje mi się, że dla każdego z nas powrót do domu, to jakby zdanie rachunków.
Wracamy, by stanąć przed obliczem blizkich, krewnych, przyjaciół — tych, którym winniśmy posłuszeństwo i których kochamy; a nawet ci, co nie mają nikogo zupełnie, wolni, samotni, nieodpowiedzialni, wszystkich związków pozbawieni — lub ci, których dom nie zawiera srogich twarzy i znanych głosów — muszą spotkać się z duchem, zamieszkującym ich ziemię, obłoki, powietrze, pola, lasy — z niemym przyjacielem, sędzią, natchnieniem!
Mów sobie co chcesz, ale chcąc odczuć radość oddychać spokojnie, musisz powracać z czystem su-