Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.2 053.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lach umoralniania — a pewnie też i własnej większej korzyści.
Było to przy śniadaniu po długiej o Jimie rozmowie; wspomniał to miejsce, gdy ja przytoczyłem powiedzenie Brierlego:
„Pozwól mu zagrzebać się dwadzieścia stóp pod ziemią i niech tam pozostanie”.
Spojrzał na mnie z zaciekawieniem i uwagą, jak gdybym był rzadkim owadem.
— To również da się zrobić — zauważył, popijając kawę.
— Zagrzebać go w jakikolwiek sposób — wyjaśniłem — nie chciałoby się, to się rozumie, ale widząc, jakim on jest, to byłoby rzeczą najlepszą.
— Tak, on jest młodym — szepnął Stein.
— Najmłodszym z gatunku ludzkiego — potwierdziłem.
Schön! Jest więc Paturan — mówił tym samym tonem... — I kobieta już umarła — dodał w zagadkowy sposób.
Rozumie się, nie znam tej historyi; mogę się tylko domyślać, że niegdyś Paturan był grobem dla grzechów, przestępstw, nieszczęść.
Steina podejrzewać nie można. Jedyną kobietą, istniejącą dla Steina, była dziewczyna malajska, którą nazywał: „moja żona, księżniczka”, albo rzadziej, w chwilach wynurzeń: „matka mojej Emmy”.
Kto była ta kobieta, o której wspomniał, mówiąc o Paturanie — nie mogę wam powiedzieć; ale z jego aluzyi zrozumiałem, że to była wykształcona, piękna dziewczyna holendro-malajska, z tragiczną, lub może tylko bolesną historyą, do której niemało się przyczyniło małżeństwo z malajo-portugalczykiem, komisantem jednego z domów handlowych w Kolonii Holenderskiej.
Ze słów Steina można było wywnioskować, że to była osobistość pod wielu względami nieciekawa. Jedynie ze względu na żonę Stein dał mu posadę