Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.2 042.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dom, trzy mile od miasta oddalony, z obszernym ogrodem, otoczony stajniami, oborami, bambusowemi chatami dla sług i podwładnych, których niemało miał około siebie.
Wózkiem swym jeździł co rano do miasta, gdzie utrzymywał kancelaryę z dwoma urzędnikami, białym i żółtym. Posiadał małą flotyllę statków i krajowych łodzi, i handlował na wielką skalę miejscowemi produktami.
Po za tem żył samotnie, ale nie jak mizantrop, ze swemi książkami, zbiorami, klasyfikując i układając okazy, korespondując z entomologami Europy, pisząc katalogi swych skarbów.
Taką była historya człowieka, którego postanowiłem poradzić się w sprawie Jima, bez żadnej jednak określonej nadziei. W każdym razie to, co on będzie miał w tej sprawie do powiedzenia, ulgę mi przyniesie. Byłem bardzo chciwy rozmowy z nim, ale szanowałem natężoną, prawie namiętną uwagę, z jaką przypatrywał się motylowi, jak gdyby na bronzowej tkance wątłych skrzydeł, na białych liniach i wspaniałych plamach, odczytywał rzeczy wzniosłe, niepodlegające zniszczeniu, jak te delikatne martwe tkanki, których piękności śmierć zgasić nie zdołała.
— Cudowny! — powtórzył, patrząc na mnie.
— Patrz! Piękne — ale to nic — zwróć uwagę na tę akuratność linii i harmonię. Tak wątłe. A tak mocne! To jest Natura — równowaga potężnych sił. Każda gwiazda jest taką — każda trawka, a potężny Kosmos w doskonałem zrównoważeniu wytwarza to. To cudowne; to arcydzieło Natury — wielkiego mistrza!
— Nie słyszałem, by który entomolog zaszedł tak daleko — zauważyłem pośpiesznie. — Jeżeli to arcydzieło, to czemże będzie człowiek?
— Człowiek jest zadziwiający, ale arcydziełem nie jest — odparł, nie spuszczając oczu ze szklanej skrzynki.