Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.2 034.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cie wizytowej widniały słowa: „pierwszy porucznik Floty Króla Syamu.”
Ten jegomość nie miał pojęcia o grze w bilard, ale nie lubił, gdy został pobity, Otóż wypił porządnie i ze złości, że już szósty raz przegrywał — pozwolił sobie na pogardliwą o Jimie uwagę. Większość obecnych nie słyszała, co było powiedziane, a ci, co słyszeli, zdawali się tracić wszelkie o tem wspomnienie, widząc natychmiastowe skutki, jakie te słowa wywołały.
Szczęściem dla Dana, że pływać umiał, gdyż tuż za oknem, prowadzącym na werandę, płynęła szeroka, czarna Menam.
Łódź naładowana Chińczykami, pływająca bezwątpienia w złodziejskich zamiarach, wydobyła z wody oficera Króla Syamu, a Jim o północy, bez czapki, znalazł się na pokładzie mego okrętu.
— Wszyscy tam wiedzieć się zdawali — mówił dysząc ze wzruszenia!
W zasadzie żałował tego, co się stało, chociaż jak mówił, „w tym wypadku — nie było wyboru.”
Ale przerażało go to, że natura jego nieszczęścia tak znaną była każdemu, jak gdyby nieustannie zdradzał się z nią.
Rozumie się, że po tem wszystkiem nie mógł tam pozostać.
Powszechnie napadano na niego za tę gwałtowność brutalną, tak niewłaściwą dla człowieka w jego położeniu; jedni twierdzili, że pijany był aż do nieprzytomności; drudzy — krytykowali jego brak taktu. Nawet Schomberg bardzo był z tego niezadowolony.
— On jest bardzo zacnym młodzieńcem — mówił do mnie — ale i porucznik to okaz pierwszego gatunku. Obiaduje co wieczór w moim table d'hôte pan wie. Jeden kij bilardowy złamano. Nie mogę przecież na to pozwolić. Dzisiaj rano pierwszą moją czynnością było pójść i przeprosić porucznika i zdaje mi się, że ja na tem nic nie ucierpię; ale pomyśl