Tak wściekły byłem, że aż parsknąłem śmiechem.
— Ach! ty głupcze jakiś, czyż nie możesz poczekać choćby chwilkę i wypić to piwo?
Nie wiem co mu się stało, nie mógł do drzwi trafić, to było coś komicznego, kapitanie.
Sam wypiłem piwo.
— A jeżeli ci tak pilno — rzekłem — to rób sobie jak chcesz, ale wspomnij sobie moje słowa: jeżeli tę grę dalej prowadzić będziesz, to przyjdzie chwila, że ziemia zbyt małą okaże się, by cię nosić mogła — oto wszystko, co ci miałem do powiedzenia!
Rzucił na mnie ponure spojrzenie i wyleciał z twarzą, która ludzi przerażać mogła.
Egström parsknął gniewnie i palcami rozczesywał jasne faworyty.
— Od tego czasu nie mogłem znaleźć porządnego człowieka. Nieustanne tylko kłopoty i kłopoty. Jeżeli wolno spytać, jakim sposobem poznałeś się z nim, kapitanie?
— On był pomocnikiem kapitana na „Patnie” w czasie ostatniej jej podróży — rzekłem, czując, że należy się odemnie jakieś wyjaśnienie.
Egström na chwilę znieruchomiał z palcami we włosy zanurzonemi, poczem wybuchnął:
— A któż, u dyabła, dba o to?
— Zdaje się, że nikt — zacząłem...
— A kimże on jest, u licha... by tak to odczuwać?
Nagle wepchnął końce faworytów do ust i stał nieruchomo.
— A! niech mnie pioru trzaśnie! Toż ja mu powiedziałem, że ziemia jest zbyt małą, by go długo nosić mogła!
Opowiedziałem wam te dwa epizody, byście wiedzieli, jak on się zachowywał w tych nowych