Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.2 022.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dlatego też mieszkałem zawsze sam w domu, który bezwarunkowo za obszerny jest dla jednego człowieka. Z Jimem od niejakiego czasu mieszkam razem i, jak widzę, dobrze zrobiłem”.
Z listu tego wnioskowałem, że nietylko znosi Jima, ale że w jego sercu budzić się zaczyna jakieś cieplejsze uczucie.
Rozumie się, że on to wyrażał w swój charakterystyczny sposób. Klimat dobrze na Jima oddziaływał.
„Gdyby był dziewczyną — pisał mój przyjaciel — możnaby powiedzieć, że rozkwitał, rozkwitał skromnie, jak fijołek, a nie jak te jaskrawe podzwrotnikowe kwiaty
„Już od sześciu tygodni mieszkamy razem, a nie przyszło mu na myśl tłuc mnie po ramieniu, mówiąc: „wyga z ciebie, stary” — ani razu nie dał mi do zrozumienia, że uważa mnie za „mamuta”. Niema w nim tej nieznośnej młodzieńczej gadatliwości. Łagodnego charakteru, niewiele ma o sobie do powiedzenia i dzięki Bogu, nie jest inteligentnym”.
Jednak Jim był inteligentnym, kiedy umiał zżyć się z tym samolubem.
„Jim wygląda, jakby się kąpał w rannej rosie i odkąd przyszła mi świetna myśl dzielenia z nim mieszkania i stołu, sam już nie czuję się tak zwiędłym. Któregoś dnia przebiegł przez pokój tylko w celu otworzenia mi drzwi; zaznałem wówczas uczucia, jakiego od lat już nie pamiętałem.
„To śmieszne, prawda? Domyślam się, że ten chłopiec musiał przejść przez jakieś straszne tarapaty — o których ty tylko wiesz — ale chociażby to były rzeczy wstrętne — zdaje mi się, że możnaby mu je wybaczyć. Ja ze swej strony oświadczam, że nie mógłbym go podejrzewać o spełnienie rzeczy gorszej, niż zrabowanie owocowego ogrodu. Czy wina jego o wiele jest gorszą? Może należało mnie o tem objaśnić; ale może to już czasu tyle ubiegło od młodości naszej, że zapomnieliśmy, iż my kiedyś grze-