Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.2 021.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

źniej. Ale nie możesz mi pan zabronić myśleć... Co panu to szkodzi!.. Ja teraz pokażę..
Szybko podszedł do drzwi, stanął ze spuszczoną głową i wrócił z jakiemś postanowieniem, widocznem w całej jego postaci.
— Zawsze myślałem, że jeżeli człowiekowi danem będzie rozpocząć życie na nowo, z czystą kartą... A teraz pan... niejako... tak... oczyścił mą kartę...
Machnąłem ręką, a on, nie oglądając się, wyszedł z pokoju; kroki jego coraz słabiej słyszeć się dawały, ale pewne były, jak człowieka, idącego w pełnem świetle dnia.
Co zaś mnie się tyczy, to pozostawiony sam, przy blasku jednej świecy, czułem, że otaczają mnie dziwne ciemności. Nie byłem już tak młody, by się pieścić nadziejami, uśmiechnąłem się, pomyślawszy, że i tak z nas dwóch on posiadł światło życia! Smutno mi się zrobiło. „Czysta karta” powiedział. Jak gdyby słowa przeznaczenia każdego z nas nie były wyryte niezatartemi zgłoskami na powierzchni skały.



ROZDZIAŁ XVIII.


W sześć miesięcy potem przyjaciel mój cynik, średnich lat kawaler, (miał opinię dziwaka, był właścicielem młyna) pisał do mnie, że sądząc z zapału, z jakim polecałem Jima, przyjemność mi sprawi, rozpisując się o jego doskonałościach. Były one widocznie spokojnego rodzaju i przydatne w codziennem życiu.
„Nigdy nie mogłem się zdobyć w swem sercu na inne uczucia względem osobników mego gatunku, jak tylko na uczucie zrezygnowanej tolerancyi,