Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.2 010.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ja nie przypisuję sobie żadnej zasługi w wytrzymaniu napięcia odczuć Jima; mogłem znaleźć ucieczkę w pisaniu listów, mogłem nawet do obcych pisać, gdyby tego zaszła potrzeba.
Nagle, gdy brałem nową ćwiartkę papieru, jakiś dźwięk dobiegł uszu moich; był to pierwszy od chwili, gdyśmy się znaleźli razem w ciszy pokoju.
Nie podniosłem głowy, siedziałem jak skamieniały. Kto czuwał przy łożu chorego, ten słyszał w ciszy nocnej takie jęki, wywołane bólem ciała lub duszy.
Jim pchnął drzwi z taką siłą, że wszystkie szyby zadźwięczały; wyszedł, a ja wstrzymałem oddech, natężyłem uszu, nie wiedząc właściwie, na co oczekuję. On doprawdy zanadto bierze do serca zwykłą formalność, która surowej krytyce Chestera, wydawała się niegodną uwagi człowieka, umiejącego patrzeć na rzeczy tak, jak one są.
Nic nie znacząca formalność: jakiś skrawek pergaminu. Cóż to znaczy wobec wyspy pełnej guana! Z dołu, z sali jadalnej dochodziły tłumione głosy, połączone z brzękiem srebra i szkła; przez otwarte drzwi przy blasku świecy ujrzałem plecy Jima; po za nim ciemność była zupełna, zdawał się być samotnie stojącą postacią nad brzegiem ciemnego, beznadziejnego oceanu. Tam jest, bezwątpienia, „Walpole Reef” — to słonko dla tonącego człowieka.
Współczucie moje dla niego przybrało teraz kształt myśli, że nie chciałbym, by ktoś z rodziny widział go w takim stanie. Dla mnie samego była to rzecz ciężka. Nie dyszał już tak teraz; stał wyprostowany, spokojny, a ta spokojność zapadała mi w duszę, jak ołów w wodę i czyniła ją tak ciężką, że sekundę pragnąłem gorąco, bym dla niego nic więcej uczynić nie mógł, tylko opłacić koszta pogrzebu. Nawet prawo załatwiło się z nim. Pogrzebanie go byłoby takiem łatwem dobrodziejstwem! Bołoby to w takiej harmonii z mądrością życiową, polega-