Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.1 160.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przyznałem, że tak było istotnie, a on, uczyniwszy uwagę, że lubi żyć przyzwoicie, tylko teraz musi oszczędzać grosz każdy, bo nigdy go dość niema, gdy się puszcza w ruch jaki interes — podniósł ramiona i gładził swe sterczące wąsy, a poważny Robinson kaszlał i coraz więcej opierał się na parasolu; zdawało się, że lada chwila przemieni się w kupę starych kości.
— Widzisz pan, stary trzyma w garści wszystkie pieniądze — szepnął poufnie Chester.
— Zostałem spłukany przy zawieraniu tranzakcyi, ale poczekaj pan, poczekaj. Dobry czas nadejdzie...
Zdziwił się nagle oznakami mego zniecierpliwienia.
— Do pioruna! — krzyknął. — Ja opowiadam panu o sprawie pierwszorzędnego znaczenia, a pan...
— Czekają na mnie — rzekłem łagodnie.
— No więc co? — rzekł — niech czekają.
— Czekają już — zauważyłem — ale powiedz mi pan lepiej, czego chcesz odemnie?
Rzucił gwałtownie głową.
— Potrzebuję tego chłopaka.
— Nie rozumiem — rzekłem.
— Niezdatny, co? — pytał Chester szorstko.
— Nic o tem nie wiem — protestowałem.
— Jakto, sam mi pan powiedziałeś, że bierze sprawę do serca — argumentował Chester.
— Mojem zdaniem, chłopiec, który... w każdym razie nie na wiele on się zda; ale widzisz pan, jestem w poszukiwaniu kogokolwiek i mam właśnie pracę odpowiednią dla niego. Dam mu posadę na mojej wyspie.
Kiwał głową znacząco.
— Muszę zakopać tam czterdziestu robotników, chociażby mi przyszło wykraść ich! Ktoś musi obrobić materyał. O! ja myślę to postawić na szerokiej stopie, pobuduję drewniane szałasy, rozciągnę żelazne dachy — znam jednego człowieka w Hobart,