Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.1 152.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ladowej barwy człowiek, z ogoloną głową, z nagą połową piersi, siedział uroczyście nieruchomy; oczy tylko świeciły, biegając w około, a nozdrza przy oddechu gwałtownie się poruszały.
Brierly upadł na krzesło, miał minę człowieka całonocną pracą wyczerpanego. Pobożny kapitan żaglowca wydawał się podnieconym i kręcił się niespokojnie, jak gdyby z trudem powstrzymywał chęć zerwania się i wezwania nas wszystkich do modlitwy i skruchy.
Głowa głównego urzędnika, blada, porządnie uczesana, przypominała głowę ciężko chorego człowieka, którego wymyto, wyczesano i ułożono na łóżku.
Usunął na bok szklankę z kwiatami — a chwytając w obie ręce długą ćwiartkę sinawego papieru, przebiegł ją oczami, wyciągnął ramię na brzeg stołu i czytać zaczął głośno, równym, wyraźnym, obojętnym głosem.
Na Jowisza! Wszystkie moje niedorzeczne myśli o rusztowaniu i toczącej się z niego głowie — niczem były! Rzeczywistość, zapewniam was, gorszą była od ścięcia głowy. Skończyło się! Myśl ta przygniatała wszystkich olbrzymim ciężarem, nie miała w sobie też nadziei spokoju i bezpieczeństwa, jakie następuje po spadnięciu topora.
Z tej całej manipulacyi wiał chłód wyroku śmiertelnego i okrucieństwo wyroku wygnania!
Dziś jeszcze się na to tak zapatruję, możecie więc pojąć, jak to odczułem wówczas. Może dla tej przyczyny, nie mogłem się zmusić do uważania tej sprawy za skończoną.
Ona we mnie pozostała, chętnie o niej rozprawiałem, jak gdyby nie była ostatecznie roztrzygniętą: osobiste zdanie — międzynarodowe zdanie — na Jowisza!
Ten Francuz naprzykład! Zapatrywania się jego kraju wypowiedziane były spokojnie, z tą okre-