Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.1 146.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sza rozmowa, tej nocy prowadzona, dziwnie przypominała ostatnie godziny, jakie się spędza ze skazanym człowiekiem. On był także winien. Był winien — powtarzam to sobie niejednokrotnie — winien i zgubionym będzie; pomimo to, chciałem mu oszczędzić szczegółów formalnej egzekucyi. Nie usiłuję wyjaśnić przyczyny mego chcenia — zdaje mi się, że nie potrafiłbym tego dokonać; ale jeżeli nie macie do tej chwili jasnego o tem pojęcia, to opowiadanie moje musiało być zaciemnione, lub też wy zbyt senni jesteście, byście mogli pochwycić znaczenie słów moich.
Nie bronię swej moralności. Nie było jej w impulsie, który mnie skłonił do przedstawienia mu, w całej jego prostocie, planu Brierlego, planu ucieczki. Pieniądze leżały w mej kieszeni, gotowe na jego usługi. O! pożyczka! pożyczka, rozumie się — a jeżeli list polecający do pewnego człowieka (w Ragunie), który mu pracy dostarczyć może... O! z przyjemnością służyć nim będzie. Mam atrament, pióro, papier w pokoju na pierwszem piętrze. Jeszcze mówiłem, gdy już układałem list: dzień, miesiąc, rok godz. 2 min. 30 rano... W imię naszej starej przyjaźni, proszę o dostarczenie pracy jakiej panu Jakubowi N. N., któremu ufam etc. etc... Gotów byłem nawet tak o nim napisać. Jeżeli nie zdobył mej sympatyi, to uczynił więcej jeszcze dla siebie — doszedł do samego dna, do pierwiastku tego uczucia, dosięgnął tajemnej wrażliwości mego egoizmu.
Nic przed wami nie skrywam, gdyż w przeciwnym razie czyny moje byłyby dla was niezrozumiałemi więcej, niż ludzkie czyny mają prawo niemi być — a zresztą, jutro zapomnicie o moich wynurzeniach, jak zapominacie o innych naukach przeszłości.
W tej tranzakcyi, mówiąc dobitnie i grubijańsko, ja byłem człowiekiem bez zarzutu; ale subtelne zamiary mej niemoralności były zniweczone moralną prostotą przestępcy. On również był samolubnym,