Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.1 144.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiem; to tylko pewnem jest, że zupełnie zmysły postradała — za nic nie chciała opuścić okrętu — uczepiła się jak pijawka balustrady.
Walczącą z sobą parę tę widziano doskonale z łodzi; ale biedny Bob był najmniejszym okazem w handlowej flocie, a kobieta wysoka była jak piec, a silna jak koń, mówiono mi.
Targali się więc z całych sił, nieszczęsna dziewczyna wrzeszczała nieustannie, a Bob od czasu do czasu krzyczał na swą łódź, by się trzymała w pobliżu.
Jeden z majtków opowiadał mi potem, kryjąc uśmiech na to wspomnienie.
— To tak wyglądało, proszę pana, jak gdyby matka chciała ukarać niegrzecznego wyrostka, a on się jej wyrywał.
Tenże sam majtek opowiadał dalej:
— W końcu ujrzeliśmy, że pan Stanton dziewkę ciągnąć przestał, stał tylko i patrzył na nią badawczo.
Przyszło nam później na myśl, że prawdopodobnie liczył na to, iż pęd wody zmusi ją do puszczenia balustrady, a wówczas on będzie mógł ją wyratować.
Nie śmieliśmy podpływać bliżej; po chwili stary okręt pochylił się i — buch! Straszna była otchłań, w którą się zapadł. Ani żywy, ani umarły nie wyszedł ku nam nikt!
Biednego Boba podobno jakieś miłosne komplikacye zmusiły do porzucenia marynarki. Zdawało mu się, że już morska jego karyera na zawsze skończona i miał nadzieję zaznać wszelkich rozkoszy na lądzie, tymczasem inaczej się stało.
Jakiś kuzyn, mieszkający w Liwerpoolu, namówił go do tej nowej pracy. Opowiadał on nam nieraz, przez jakie przechodził doświadczenia.
Smieliśmy się do łez, a on, nie gniewając się za wywołany efekt, podobny do gnoma ze wzro-