Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.1 128.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Znane są fakty, że ludzie pływali całemi godzinami po morzu... i zostali wyratowani, nie poniósłszy żadnego uszkodzenia. Mogłem wytrzymać dłużej niż inni. Żadnej wady w mem sercu nie było.
Wyciągnął prawą swą pięść z kieszeni, i wymierzył sobie cios w pierś, który jak stłumiony wystrzał, rozległ się w ciszy nocnej.
— Nie — rzekłem.
Zamyślił się i szepnął.
— Szerokość włosa, nawet mniej, między jednym a drugim, a tymczasem...
— O północy trudno dojrzeć włos — rzekłem trochę złośliwie. — Czy rozumiecie, że chciałem solidaryzować się z zawodem naszym? Byłem na niego zagniewany, jak gdyby oszukał mnie! O! taka pyszna sposobność trzymania się złudzeń lat młodzieńczych, a on odarł nasze wspólne życie z ostatniego błysku jego świetności.
— Więc uciekłeś... odrazu.
— Skoczyłem! — poprawił z naciskiem. — Skoczyłem, pamiętaj pan! — powtórzył, a ja dziwiłem się widocznej, lecz niejasnej intencyi.
— A więc, tak! Może wówczas nie rozumiałem tego. Ale później, w łodzi, miałem dość na to czasu. Mogłem rozmyślać. Nikt o tem wiedzieć nie będzie, naturalnie, ale to mi położenia nie ułatwiało. Pan miałeś w to uwierzyć. Ja nie pragnąłem tej całej rozmowy... Nie... Tak... nie będę kłamał... chciałem jej, tego właśnie pragnąłem. A czy pan myśli, że pan, czy ktokolwiek inny, zmusiłby mnie do powiedzenia... gdybym... bał się wypowiedzieć wszystko.
Nie bałem się również myśleć o tem. Patrzyłem sprawie prosto w oczy. Ani myślałem uciekać. W pierwszej chwili... w nocy... gdyby nie pogróżki tamtych... mógłbym... Ale nie! na Boga! nie zrobiłbym im tej przyjemności. Zrobili dość już. Wymyślili bajkę i wierzyli w wiarogodność tego, pomimo wszystkiego, co ja wiedziałem. Ale istotna prawda pozostanie przy mnie. Ani myślę mieszać się w tę