się na dnie każdej myśli, uczucia, wzruszenia. Że nie przyszło między nimi do bitwy, to przypisać chyba należy temu, że sami odczuwali, jak śmieszną była ich ucieczka z tej osobliwej katastrofy morskiej.
Spytałem po chwili.
— I cóż dalej się stało? — Niedorzeczne pytanie, wiedziałem zbyt wiele, bym się mógł spodziewać czegoś nadzwyczajnego.
— Nic — odparł.
Wschodzące słońce znalazło go w tem samem miejscu, na jakie spadł, skacząc do łodzi. Co za wytrwałość w gotowości! Trzymał w ręku ciężki kawał drzewa noc całą. Czy nie nazwiecie tego gotowością? Czy możecie go sobie wystawić, stojącego w milczeniu przez pół nocy, z twarzą w stronę deszczu zwróconą, patrzącego na te ciemne kształty, śledzącego każdy ich ruch, wytężającego uszy, by usłyszeć szepty płynące z drugiego końca łodzi. Wytrwałość odwagi, czy napięcie strachu? Jak wam się zdaje? Wytrwałość niemała przecie. Sześć godzin wytrzymać w obronnej postawie; sześć godzin zupełnej nieruchomości, gdy łódź sunęła powoli, lub stawała, zależnie od kaprysu wiatru, gdy morze uspokojone usnęło nareszcie; gdy chmury przebiegały ponad jego głową; gdy sklepienie niebios traciło swą ciemną barwę, rozbłyskiwało większą jasnością, bladło na wschodzie, a tamte czarne kształty w tyle łodzi uwypuklać się zaczęły: stawały się ramionami, głowami, twarzami, rysami — ukazały się strasznie patrzące nań oczy, zwichrzone włosy, ubranie w strzępach, czerwone mrużące się powieki w bladej barwie świtu.
— Wyglądali, jak gdyby tydzień cały leżeli spici w rynsztoku — opisywał i mruknął coś o wschodzie słońca, zapowiadającym dzień spokojny.
Znacie to przyzwyczajenie marynarzy, zwracanie uwagi na stan powietrza w każdej okoliczności, a z mojej strony te kilka słów jego wystarczyły,
Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.1 120.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.