Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.1 110.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ani morza. Słyszałem, jak łódź tłukła się o brzeg parowca, który rozbrzmiewał teraz głosami dochodzącemi z pokładu.
Nagle kapitan wrzasnął:
Mein Gott! Orkan! Orkan! Odbijaj!
Z pierwszym świstem deszczu i hukiem wiatru doleciały mnie ich głosy.
— Skacz, Jerzy! Schwycimy cię! Skacz!
Parowiec zaczął się pogrążać; deszcz zalewał potokami wody most; wiatr zerwał mi czapkę z głowy; tchnąć nie mogłem. Zdawało mi się, że jestem na wysokiej wieży i słyszę dziki wrzask:
— Je-e-rzy! Skacz!
Parowiec pogrążał się coraz głębiej, głębiej...
Stanowczym ruchem podniósł rękę do twarzy i wykonywał ruchy palcami, jak gdyby bronił się od pajęczyny, zasnuwającej mu twarz, następnie patrzył na swą dłoń przez parę sekund, nareszcie wyrzucił z siebie te słowa.
— Skoczyłem..... jak się zdaje! — dodał. — Jasne niebieskie jego źrenice zwróciły się na mnie pełne boleści, a patrząc na niego, tak zgnębionego, zbolałego, doznawałem smutnego uczucia i głębokiej litości, jaką musi odczuwać stary, bezsilny mężczyzna na widok rozpaczy dziecka.
— Tak wygląda! — mruknąłem
— Nic o tem nie wiedziałem, zanim w górę nie spojrzałem — objaśnił pośpiesznie. I to również być mogło. Musiałeś słuchać jego opowiadania, jak byś to zrobił dla małego chłopca, zwierzającego ci się ze swych zmartwień. On o niczem nie wiedział. Zdarzyło się to jakoś. Wpadł na kogoś i uderzył się o poprzecznicę. Zdawało mu się, że wszystkie żebra po lewej stronie zostały złamane, przewrócił się na drugi bok i wówczas ujrzał niejasne zarysy parowca, wznoszącego się nad nim z czerwonym blaskiem lampy, przeświecającym poprzez ulewę, jak ogień na wzgórzu, widzianem poprzez mgłę.