Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.1 062.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

posiadałem tak jasnej świadomości moich zasług i doniosłości mych nagród obok uwielbienia i miłości psa nadzwyczajnego — gdyż nigdy człowiek nie był tak kochanym przez takiego psa.
Te wszystkie braki były rozpaczliwe; ale gdy się zastanowiłem, że mój nieszczęsny los dzielą miliony istot ludzkich, przekonałem się, że mogę znieść przypadającą na mnie cząstkę jego pogardliwej litości, przez wzgląd na coś, nieokreślonego a pociągającego w tym człowieku. Nigdy nie zdołałem określić sobie tej atrakcyi, ale były chwile, że mu jej zazdrościłem. Życie nie zostawiało na jego duszy większego śladu od drapnięcia szpilką po gładkiej powierzchni skały.
To było zazdrości godne. Gdy patrzyłem na niego, siedzącego z jednego boku, skromnego, bladego urzędnika prezydującego przy badaniu, jego zupełne zadowolenie z siebie przedstawiało dla mnie i całego świata powierzchnię tak twardą, jak granit.
Wkrótce po tem odebrał sobie życie.
Nic dziwnego, że sprawa Jima nudziła go, i gdy ja myślałem z czemś podobnem do strachu o bezmiarze pogardy jego dla młodzieńca badanego, on prawdopodobnie prowadził badanie wewnętrznej swej istoty. Werdykt musiał być bezwarunkowo obwiniającym, a tajemnicę swych dowodzeń zabrał z sobą, rzucając się do morza.
Jeżeli znam się trochę na ludziach, sprawa ta była pierwszorzędnej wagi, jedna z tych, co budzi drzemiące idee — powołuje do życia pewne myśli, do których towarzystwa nieprzyzwyczajony człowiek woli z życiem zakończyć.
Wiem doskonale, że przyczyną samobójstwa nie były ani pieniądze, ani pijaństwo, ani kobieta.
Rzucił się w morze w tydzień po skończonem śledztwie, trzeciego dnia po wypłynięciu z portu, jak gdyby w tem właśnie miejscu, w środku wód, ujrzał wrota tamtego świata, otwierającego się na jego przyjęcie.