Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.1 061.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Brierly. Słyszeliście pewno o nim — o kapitanie najwytworniejszego okrętu na linii Niebieskiej Gwiazdy!
Zdawał się znudzony ostatecznie honorem, jakiego dostąpił. Nigdy w swem życiu nie popełnił omyłki, nie miał żadnego wypadku, niepowodzenia, żadnego wahania się w karyerze, i był to jeden z tych szczęśliwych ludzi, co nie znają niepewności, a tem mniej jakiegoś niedowierzania sobie.
Mając lat trzydzieści dwa, otrzymał najlepszą komendanturę, i umiał to ocenić. Nie było równej posady na całym świecie; gdybyście go przyparli do muru, ręczę, że wyznałby, iż w jego mniemaniu niema drugiego takiego komendanta. Wybór padł na odpowiedniego człowieka. Reszta ludzkości, nie dowodząca szesnasto-węzłowym stalowym parowcem Ossa, należała do rzędu marnych istot.
Niejednemu uratował życie na morzu, szedł z pomocą zagrożonym okrętom, dostał złoty chronometr od towarzystwa asekuracyjnego i binokle z odpowiednim napisem od jakiegoś obcego państwa, na pamiątkę oddanych usług. On był głęboko przekonany o swych zasługach i słuszności otrzymywanych nagród.
Ja go dość lubiłem, chociaż wiem — że niektórzy łagodni, poczciwi ludzie wcale go znieść nie mogli.
Nie miałem najlżejszej wątpliwości co do tego, że on czuje się o wiele wyższym odemnie — gdybyś był władcą Wschodu i Zachodu — nie mógłbyś nie odczuć niższości w jego obecności, ale ja nie odczuwałem żadnego uczucia obrazy. Nie pogardzał mną za coś, czemu zapobiedz mógłbym, lecz za to, czem byłem.
Stałem się jednostką niegodną uwagi dla tej prostej przyczyny, że nie byłem uprzywilejowaną osobistością — Montagiem Brierly, komendantem Ossy, właścicielem złotego chromometru i binokli w srebro oprawnych, świadczących o doskonałości mojej jako marynarza i nieposkromionej odwadze; nie