Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.1 045.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wyglądał tak obojętnie i niedostępnie, jak tylko młodzi wyglądać mogą.
Stał tam czysty na sobie i na twarzy, mocno trzymając się na nogach, słońce nie świeciło chyba jeszcze nad bardziej obiecującym chłopem; a patrząc na niego, wiedząc wszystko, co on wie i trochę więcej jeszcze, byłem tak zły, jak gdybym odkrył, że on chce coś wydrzeć ze mnie przy pomocy rozmaitych wykrętów.
Jak on może wyglądać tak krzepko i zdrowo? Pomyślałem sobie: dobrze, jeżeli tego rodzaju człowiek może tak się shańbić... czułem, że mogę zerwać kapelusz z głowy i deptać po nim z serdecznego zmartwienia, jak to widziałem, że robił Włoch, właściciel barki, gdy idyota majtek nie umiał sobie poradzić z kotwicą, zarzucając ją w przystani, napełnionej okrętami.
Widząc go tak spokojnym i pewnym siebie, zadawałem sobie pytanie: czy on głupi — czy też zatwardziały?
Zdawało się, że za chwilę zacznie gwizdać wesołą piosenkę. A zwróćcie tylko uwagę, że nic a nic nie interesowało mnie zachowanie się tamtych. A przecież osobistości te były przedmiotem gawęd; publicznych i miały stanąć teraz przed sądem.
— Ten stary waryat, łotr, nazwał mnie psem! — rzekł kapitał Patny.
— Nie wiem, czy on mnie poznał — przypuszczam, że tak — w każdym razie oczy nasze się spotkały. Oczy jego iskrzyły się. Ja uśmiechałem się; pies, był to najłagodniejszy epitet z tych, co doszły moich uszu przez otwarte okna.
— Zrobił to? — spytałem wskutek dziwnej niezdolności utrzymania języka.
Skinął głową, gryzł znów palce i przeklinał nagle podniósł głowę i patrząc na mnie z ponurą i bezczelną pasyą — zawołał:
— Ba! — ocean Spokojny wielkim jest przyjacielu! — Wy, przeklęci Anglicy, możecie sobie robić,