Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.1 039.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

co tam poszedłem. Skłonny jestem do wierzenia, że każdy z nas ma anioła-stróża, jeżeli zgodzicie się z tem, że każdy z nas ma również swego złego ducha. Chcę, byście to przyznali, gdyż nie mam ochoty wyróżniać się od innych, a wiem, że posiadam go — złego ducha — chcę powiedzieć. Nie widziałem go, rozumie się, ale mam na to dowody. Siedział on sobie we mnie, a będąc złośliwej natury, pchnął mnie, bym wmieszał się w tego rodzaju sprawę. W jaką sprawę? — pytacie. — No w to badanie, w to śledztwo, gdzie niespodziewanym, szatańskim sposobem wystąpiłem przeciw ludziom najrozmaiciej skalanym, którzy na mój widok rozpuścili swe języki, by mi czynić swe szatańskie zwierzenia, jak gdybym nie mógł sam sobie czynić zwierzeń, jak gdybym — na Boga! — nie posiadał dość wiadomości o sobie, dręczących duszę moją do końca życia, a chciałbym wiedzieć, co zrobiłem, by na taką łaskę zasłużyć. Oświadczam, że mam tyle własnych spraw na głowie, co i każdy człowiek, a pamięć mam tak dobrą, jak przeciętny pielgrzym na tym świecie; widzicie więc, że nie jestem wyjątkowem naczyniem do zbierania zwierzeń ludzkich. Więc pocóż mam mówić? chyba dla zabicia czasu po obiedzie. Karolu, kochany chłopcze, obiad twój był wyjątkowo doskonały, w rezultacie ci oto ludzie uważają spokojnego robra za coś męczącego, wysiłku potrzebującego. Pogrążyli się w twych dobrych fotelach i myślą sobie: „nie chce nam się ruszać, niech Marlow opowiada.”
— Opowiadać! niech i tak będzie. Łatwo opowiadać o panu Jimie po dobrej uczcie z pudełkiem przyzwoitych cygar pod ręką, w chłodny, gwiaździsty wieczór, mogący kazać najlepszemu z nas zapomnieć, że jesteśmy tu na to tylko, by cierpieć, a skłonić do wędrówki po przez światła, licząc się z każdą minutą i krokiem, wierząc, że wydobędziemy się przyzwoicie u jej kresu, wyczekując małej pomocy od tych, o których się łokciami ocieramy.