Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.1 036.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po pierwszych chwilach buntu zrozumiał, że tylko drobiazgowe świadectwo wyprowadzi na wierzch rzeczywistą okropność całej tej sprawy.
Fakty, których ci ludzie tak się gwałtownie domagają, były widoczne, zrozumiałe dla zmysłów, zajmowały swoje miejsca w przestrzeni i czasie; stworzyły całość mającą zarysy, wyraz swój, skomplikowany wygląd, mogący być zapamiętany oczami, a obok tego coś niewidzialnego, jakiś kierowniczy duch zatracenia zamieszkiwał tam, jak złośliwa dusza we wstrętnem ciele. Koniecznie chciał to wyjaśnić. To nie była zwykła sprawa, wszystko w niej było niezmiernej doniosłości, a na szczęście, pamięta wszystko doskonale.
Chciał wypowiedzieć wszystko dla miłości prawdy, a może także i dla własnego dobra; i gdy mówił z rozmysłem, umysł jego krążył i krążył wokoło grupy faktów, co zbiły się, ogarniając go całego, aby go odciąć od reszty ludzi; był istotą, jakby uwięzioną w ogrodzeniu o wysokich palach, rzucającą się to tu, to tam, szukającą słabszego miejsca, szczeliny jakiejś, otworu, by módz się wyśliznąć i uciec. Ta nadzwyczajna czynność umysłowa sprawiała, że chwilami wahał się w swych odpowiedziach...
— Kapitan przebiegał pomost nieustannie; wydawał się dość spokojny, potknął się tylko kilkakrotnie; raz, chcąc mu coś powiedzieć, stanąłem naprzeciw niego, wpadł na mnie, jak gdyby był zupełnie ślepy.
Nie dał mi żadnej określonej odpowiedzi na moje sprawozdanie. Mruczał do siebie; schwytałem parę słów, brzmiących coś jak: „przeklęta para”! „piekielna para”! Myślałem...
To do rzeczy nie należy; rzucone ostre pytanie przerwało mowę jego jakby bolesnym ciosem, i poczuł się bardzo zniechęconym i zmęczonym.
Już, już przychodził do tego — a teraz, brutalnie do zmilczenia zmuszony, musi odpowiadać tak, lub nie.