Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.1 017.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie puścił z ręki liny. Stary Symons prędko się unosi, to prawda. Nie, nie ten jasnowłosy, tamten z brodą. Gdyśmy go wciągnęli do łodzi, jęczał: „Oj, moja noga! Moja noga!” i przewracał oczami. Pomyślcie sobie, taki wielki chłop, a mdlał jak dziewczyna. Czy który z was mdlałby od ukąszenia takiego haka? bo ja to nie. Taki kawałek wlazł mu w mięso!
Pokazywał hak, który w tym celu przyniósł ze sobą na dół i wywołał wielkie wrażenie.
— To śmieszne, doprawdy! że tam dużo krwi stracił, to się rozumie.
Jim pomyślał, że to nieładnie tak przechwalać się czynami swemi. Huragan wywołał w tym chłopcu taki fałszywy heroizm, jak jego strach. Gniewał się na ten brutalny spisek nieba i ziemi, który go zaskoczył niespodzianie i ogłuszył gotowość na wszystkie niebezpieczeństwa. Gdyby nie to, byłby nawet rad, że nie wystąpił do czynu, kiedy tak prędko dało się to załatwić.
Rozszerzył swoje wiadomości więcej niż ci, którzy tej pracy dokonali. Gdy wszyscy wahać się będą, on, czuje to doskonale, będzie wiedział, jak działać wobec grozy wzburzonego oceanu i wichru. Wie co o tem myśleć. Nie czuje w sobie najmniejszego wzruszenia na wspomnienie nawałnicy i ostateczny skutek tego wypadku był taki, że trzymając się zdala od hałaśliwej gromady chłopców, drżał nową żądzą przygód, wierząc w swą niezachwianą, wszechstronną odwagę.



ROZDZIAŁ II.


Po dwóch latach takiego oswajania się z niebezpieczeństwami morskiemi znalazł się na pełnym oceanie i wchodząc w krainy, tak dobrze znane jego imaginacyi, zdziwił się, przekonawszy się, że są zu-