Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.1 010.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

piekielne, gdyż widmo przestępstwa stoi mu wciąż przed oczyma.
Będąc pomocnikiem na parowcu, wiozącym setki pielgrzymów, w chwili niebezpieczeństwa opuszcza placówkę i dla ratowania własnego życia, oddaje na pastwę losu tych, co mu zaufali. Około tego jądra autor snuje pajęcze nici swych subtelnych analiz.
Ktoby szukał w Jimie zwykłych sensacyj romansowych, ten zawiedzie się niewątpliwie. Tu niema „miłości”. Stosunek Jima z jedną z dziewczyn malajskich jest zlekka naszkicowany i nie przedstawia żadnych drastycznych epizodów, a za to z każdej niemal stronicy wyziera głębia duszy autora, badającego, analizującego, grzebiącego się w najskrytszych zakątkach ducha ludzkiego, by odczuć i zrozumieć motywy jego czynów, wrażeń i myśli.
Czy rodowity Anglik stworzyłby typ takiego Jima, przesiąkniętego romantyzmem i sentymentalizmem?
Na to trzeba mieć w sobie marzycielską krew Słowianina.
Tu, jak i w innych utworach, autor opisując naturę, wykazuje plastykę nieporównaną, czytelnik czuje żar promieni słonecznych, płynących z niepokalanie czystego nieba na sunącą po niezmąconej powierzchni morza — łupinę parowca.
Słyszy ryk fal, lub cichy odgłos spadających w morze kropli deszczu, lub też odczuwa ten chłód nocy, jak błogosławieństwo zapadające nad głowami wyczerpanych upałem pielgrzymów.
Starałam się o możliwie najściślejszy przekład, zachowując wszystkie właściwości stylu, by polskim czytelnikom przedstawić Conrada takim, jakim jest, bo chociaż pisze w obcym dla nas języku, zbyt wiele zdradza pokrewnych nam drgnień duszy, byśmy go za obcego uważać mogli.

E. W.