Przejdź do zawartości

Strona:PL Joseph Conrad-Banita 225.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tylko słuszniejszego, mocniejszego, siwowłosego, tajemniczego i nieprzeniknionego. Wcielenie przeznaczenia! Wcielenie dnia jutrzejszego i następującego i wszystkich dni, wszystkich lat jej życia, stojące przed nią w zamkniętej piersi tego cudzoziemca, co jednak choć wyższy, silniejszy od innych mężów, patrzy, słucha, mówi jak inni i jak inni przystępnym być musi prośbom, namowom, pochlebstwu, znudzeniu — lękom może. Byle wiedziała czem, jak doń trafić! Oddawna domyślała się, że coś grozi jej kochankowi. Zauważyła wzgardliwy i złowrogi chłód Abdulli, Babalatchi‘ego zżymanie się i niejasne, a ciągle powtarzane napomknienia o tem, że pora, wielka pora „białego“ opuścić, własnym pozostawić losom; że się zeń wydobyło wszystko, co się wydobyć dało; że zawiódł oczekiwania i zawadą jest tylko teraz; że za jego cenę można zapewnić sobie pokój i powodzenie.
A on sam, „biały“, do którego przylgnęła całą duszą, całą swą istotą? Przecież nie miała pod słońcem, jak świat szeroki i długi, nikogo więcej, nikogo. Lgnęła do niego z każdym dniem więcej, na życie całe, czując, że się on od niej z każdym dniem oddala.
Szła za nim ślepo, posłuszna, cierpliwa, wierna, a czuła, że się jej wymyka, że doścignąć go nie może i nawet u jego boku, w jego objęciach jest mu obcą, samotną, zbłąkaną w tych bezbrzeżnych lasach, niezdolną wybrnąć z ich gąszczy, krępowana wikliną niewidzialną, oślepiona migotliwych liści mnogością. Czuła się jak wędrowiec w nieznanej, pełnej zasadzek pustyni: jak więzień śród nie dających się pokonać ni zbadać bezlitośnych, głuchych mocy. Były biuralista biur Hudig et C-ie przedstawiał się