Strona:PL Joseph Conrad-Banita 097.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

go przytrzymać masz mu być jako morze u warg konającego z pragnienia. Ja ci to mówię, pamiętaj!
Powiedział to z siłą przekonania i zamilkł. Oboje milcząc, powieki trzymali spuszczone a w ciszy słychać było powtarzane przez modlącego się zwrotki Koranu. Ślepy Omar, wódz pokonany, chwalił Boga ojców swoich, mężnych i walecznych Boga! W dali, niby rój pszczół, brzęczały głosy wypełniające osadę. Gama ich podnosiła się to cichła przecięta tu i tam ostrą, od innych oddzielającą się nutą. Coś, gdzieś skrzypnęło, a że właśnie Aïsza odejść miała, Babalatchi przytrzymał ją.
— Poczekaj! — szepnął.
Przez otwartą w żywopłocie furtkę wchodził sam Lakamba, z obnażonym mieczem, skrzywionym na głowie turbanem, w rozpiętej kurcie, widocznie wzburzony. Odsapnął się zanim wykrztusił w gniewie:
— Przybył w łodzi Bulangi i napadł na mnie ze zwykłą tym białym psom wściekłością. Byłem w niebezpieczeństwie Babalatchi! Czyś słyszał kiedy coś podobnego! Plugawy zjadacz świńskiego mięsa, podniósł na mnie dłoń, wbiegł jak szalony do mego domu! Zaledwie go sześciu moich ludzi obezwładnić zdołało...
Wzrastająca wrzawa i zbliżające się krzyki: „Trzymać go! trzymać!... mierzyć w samo czoło“ — przerwały mogę magnata. Nagle wszystko ucichło i słychać tylko było głos Willems’a klnący po niemiecku, angielsku, malajsku.
Słyszysz! — mówił drżącemi usty Lakamba, — słyszysz! Bluźni, a głos jego podobny głosowi szczekającego psa. Jak psa wściekłego zastrzelić go każę.