Strona:PL Joseph Conrad-Banita 049.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czy bez zgody, Lakamba przywłaszczył sobie kawał gruntów wybrzeżnych o jakie czterdzieści mil od Sambiru. Grunta otoczył palisadą, zbudował tam sobie schronisko. Że miał z sobą równie butnych jak sam towarzyszy, stary Patalolo wolał nie sprzeciwiać mu się zbyt energicznie a Lakamba zaledwie się osiedlił, rozpoczął grę podstępną. On to dzwonił na porozumienie starego radży z sułtanem tylko nie udało mu się go zgubić i Patalolo z walki z dalekim i niemogącym go dosięgnąć wrogiem wyszedł zwycięzko. Odtąd przybysz kopał dołki pod starym, lecz i tu przeszkadzał mu Luigard, zjawiwszy się pewnego dna na wodach rzeki, z dobrze uzbrojonym statkiem. Grożący palec „Króla mórz“ przykrócił jego wojownicze zamiary, nie przykróciwszy zdradzieckich instynktów i zamysłów. Mało bo kto odważyłby się stawić otwarcie czoło walecznemu kapitanowi i Lakamba, z pozorną rezygnacją, zeszedł do rzędu pół rolnika, pół kupca, wyczekując, za swą palisadą, dogodniejszej dla swych ambicji chwili. Wierny jednak roli książęcia i pretendenta nie przyznawał zwierzchności Patalolo, a posłańców jego domagających się podatku za przywłaszczoną ziemię, odprawiał z niczem. Patalolo, stosując się do roztropnych rad Luigard’a pozostawiał w spokoju niesfornego sąsiada i lennika, i ten śród żon swych i partyzantów wiódł życie wyczekujące, będące przywilejem wszystkich zapoznanych wielkości.
Lecz dnie mijały nie przynosząc wyczekiwanej zręczności; nadzieje słabły, sama ambicja przetrawiała się w szarym popiele powszedności i tylko Babalatchi umiał rozdmuchiwać, od czasu do czasu, jej iskry.