Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 292.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Leżał tu przy samym wstępie trup Malahudy, tak jak był padł, nawznak przez głaz przewieszony. Oczy miał szkliste, nawpół otwarte i usta rozchylone w ostatnim krzyku. Nie ulegało wątpliwości, że napadnięto go znienacka i zabito, nim miał czas spróbować obrony. Krwi nie było znać nigdzie, ani też żadnego śladu od uderzenia na głowie. Kazał go tedy Marek rozdziać z szat, aby doszukać się rany. Lecz skoro tylko opończę na nim brunatną ze skóry rozpięto, cofnęli się wstecz ze strachem obaj pomocnicy: na ciele starca widne były ohydne sine plamy, znamienne dla ludzi, którzy z ręku szernowskich padli. Marek zagryzł usta w milczeniu.
Rychło zaczęto kopać grób między kopcami, znaczącymi miejsce spoczynku pierwszych ludzi na Księżycu. Ciało spowito w tkaniny, w jaskini znalezione, i przysypano ziemią, przyciskając ją jeszcze wielkimi głazami, aby snadź psy wygłodzone do trupa się nie dostały.
W milczeniu sprawił Zwycięzca ten cały ostatni obrządek i milczał wciąż, kiedy łódź posuwała się z powrotem przez ciche fale ku miastu.
W przystani spotkał ludzi, którzy mu donieśli, że podczas jego nieobecności przyszły wieści z za morza. Jakoż wkrótce ujrzał i posłów, przez Jereta wysłanych. O świcie oni już po lodach przybyli, jak rzekli, ale ich zatrzymały straże arcykapłańskie, nie dozwalając ukazać się zaraz przed obliczem Zwycięzcy. Odebrano im też listy, które Jeret był napisał, tak że teraz, kiedy ich nareszcie uwolniono, nie wiedzą nawet, co mają mówić. Opowiedzieć mogą jeno tyle, na co własnemi patrzyli oczyma, ale nie będzie to wiele ani nic nader dobrego.
Wziął ich tedy Marek z sobą do świątyni, aby tam swobodnie pomówić. Już w drodze od przystani zastanowił go ruch niezwykły. Ludzie przebiegali pospiesznie, rzucając na niego jakieś nieufne i lękliwe spojrzenia, — na placach zalegały znaczniejsze gromadki, które jednakże rozstępowały się żywo, kiedy tylko on się ku nim zbliżył. Marek zbyt był jednak