Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 261.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tynią i zwróciła się wprost ku zejściu do dawnego skarbca. Przy drzwiach kazała pachołkom zapalić pochodnie. W czerwonym blasku rozbłysłego smolnego łuczywa zaciśnięte usta jej zadrgały jakiemś strasznem, zimnem okrucieństwem...
Pchnęła drzwi do lochu i kazała pachołkom wejść naprzód. Ustawili się po obu stronach, świecąc smolnemi pochodniami, a wtedy weszła i ona — z dźwiękiem łańcuchów u nóg, z błyskami drogich kamieni, sztywna w szatach bogatych i ciężkich, z zastygłą, białą twarzą.
Szern spojrzał na nią zdumiony. Od czasu owego chwilowego uwolnienia podczas popłochu nie przykuwano go już, — w pośpiechu zadzierzgnięto tylko liny, u przegubów dłoni uwiązane, za żelazne w ścianie pierścienie i nogi sznurem do oka w kamiennej posadzce przytroczono...
— Ihezal! — charknął po chwili.
Zbliżyła się ku niemu bez słowa, z nieruchomą wciąż i jakby zastygłą twarzą. Powoli wyjęła z fałdów sukni ostry sztylet o giętkim ostrzu i głowicy, z jednego wyrzezanej korala, i zaczęła nim błyskać w świetle pochodni, jakby się bawiąc.
— Ihezal!
Ostry ból zdławił mu krzyk w gardle. Dziewczyna nagłym a niewinnym na pozór ruchem przyłożyła mu ostrze sztyletu do czoła, znacząc na nim szeroką szramę. Potem cofnęła się nieco i dała znak dwom pachołkom, aby się zbliżyli z pochodniami. Przez pewien czas patrzyła na potwora w krwawym blasku smolnych świec, aż wreszcie wyjęła je z wolna z ręku trzymających i podsunęła pod rozpostarte czarne skrzydła.
Szern zwinął się z bolu — sklep napełniała woń spalenizny.
— Panami są Ludzie, — mówiła Ihezal, cofając nieco pochodnie, — do nich należy Księżyc i wszelki twór na nim żyjący.
»Od morza aż po krańce pustyni, nad którą świeci Ziemia, gwiazda błogosławiona; na morzu i za morzem, w krajach, które jeszcze nie są poznane...«
Głos jej się załamał i zgasł. Gwałtownie uderzyła szerna