Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 194.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czące z ust mu się wymknęło... Mataret nie uśmiechał się. Oczy jego wyłupiaste i zazwyczaj szydercze patrzyły gdzieś w dal — prawie smutno. Wyciągnął rękę i położył ją na złożonych dłoniach wojownika.
— Mów, — rzekł.
Jeret począł mówić. Opowiadał długą i krwawą historję, jakby w myślach przed samym sobą ją rozsnuwając. Mówił o walkach na nizinie, o miastach zdobytych i zburzonych, o setkach i tysiącach szernów wyciętych w pień bez miłosierdzia, bronią ognistą rażonych, topionych w rzekach lub w morzu i pożarom na pastwę oddanych. Mówił o tem wszystkiem spokojnie i równo, jak robotnik, który wieczorem powtarza w myśli ciężką pracę przebytego dnia...
A potem opowiadał Mataretowi, jak przyszli w niedostępne góry i poczęli się na grzbiet olbrzymiego pierścienia skał wydostawać. Mówił o trudach przejścia, o dziwnem mieście szernów wewnątrz kotliny i o Ziemi, która, zewsząd widoczna tam się oczom ich ukazała.
— Mieliśmy to sobie za dobrą wróżbę i znak, że Zwycięzca jest z nami. A tymczasem od chwili kiedyśmy z tamtej wysoczyzny na Ziemię spojrzeli, zaczął się dla nas najstraszniejszy trud, bo bezowocny. Myślałem, że spadniemy jak wicher i zmieciemy to miasto w dole; żal mi już prawie było jego na zagładę skazanej piękności, ale tutaj Zwycięzca się zawahał. Postąpił jak człowiek: rozumnie. Postąpił tak, jak każdy z nas byłby w tym przypadku postąpił...
I tu opowiadał dalej, jak Zwycięzca, przeliczywszy szeregi, nie ośmielił się wprowadzić ich wszystkich w kotlinę, aby nie mieć w razie niepowodzenia odciętej drogi do odwrotu.
— Cząstce wojska — mówił — kazał się wrócić i pilnować drogi (o! jeśli to można drogą nazwać), którą weszliśmy na przełęcz, aby snadź szernowie z innych miast nie przedostali się za nami... Tam ja bytem wodzem. Reszta żołnierzy pod jego własnem przewodnictwem opuściła się ku wnętrzu