Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 171.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Więc będziemy mieli skrzydła. Wola nasza skrzydłami nam będzie.
Jeretowi twarz się rozjaśniła. Szybkim ruchem pochylił się do stóp Markowych.
— Tyś jest naprawdę zesłany na ten świat Zwycięzca!
Za mało składano już rozbite namioty i gotowano się do dalszej wyprawy. Marek rozumiał, że przedewszystkiem musi okazać szernom moc swą nieodpartą, zaczepiając ich i gromiąc tam, gdzie czuli się zupełnie bezpiecznymi. W tych górach pierściennych były bez wątpienia ich miasta ukryte; ale który z tych niezliczonych wałów skalnych warto było przebywać? Czy wszędzie szernowie mieszkają? Jeżeli po trudach niesłychanych po to tylko na zlodowaciałą grań się z wojownikami wydostanie, aby ujrzeć przed sobą pustą kotlinę?
Pytani morcy, których Nuzar ongi pobrał, nie umieli dać pewnego objaśnienia. Nie byli z tych stron i podawali sprzeczne i chaotyczne wskazówki... Wnioskowanie również nie prowadziło do niczego. Jeśliby szernowie w tym kraju byli dawniej niepokojeni, pobudowaliby byli miasta swe wśród pierścieni górskich co najniedostępniejszych, ale jeśli pokój tu zawsze mieli i kryć się przed żadnym wrogiem nie potrzebowali, cóżby ich zmuszało do wybrania miejsc obronnych i trudnych? czyż nie usadowiliby się raczej od wieków wśród tych połogich, lasem porosłych wałów? Z drugiej jednak strony mogli teraz, opuściwszy dawne siedziby, uciec właśnie przed najazdem w góry, dające im pewne i bezpieczne schronienie.
Na wszelki sposób uczuł Marek, że stoi wobec problemu, który samem myśleniem nie da się rozwiązać. Trzeba będzie próbować, szukać, zdobywać. Z tą też myślą niewesołą ruszył w stronę bieguna południowego, pozostawiając na razie przypadkowi dalszy wybór drogi.
W ciągu dnia jeszcze obeszli rozległy, lesisty wał jednego z niższych pierścieni górskich i przed zachodem słońca stanęli w miejscu, gdzie wał przerwany jakoby bramą szeroką do po-