Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 140.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pieczary. Ihezal weszła w nią i tutaj przystanęła dopiero, chwytając oddech kurczowo wznoszącą się piersią. Woda ściekała jej z włosów i lekkiego odzienia, oklejonego wprost na smukłych jej członkach.
Z bocznej komory wysunął się starzec i spojrzał w szary półmrok jaskini.
— Jesteś! — zawołał, — bałem się już o ciebie...
— Spóźniłam się nieco, dziadku, — odrzekła, — ale nie mogłam wcześniej wypłynąć; obawiałam się, aby mnie nie spostrzeżono.
Malahuda ujął ją za rękę i pociągnął w głąb za sobą.
W jednym z rozgałęzień obszernej pieczary urządzone miał iście pustelnicze mieszkanie. Dawny arcykapłan sypiał na pęku skór, podobnie jak półdzicy rybacy z okolicy Przesmyku; za krzesła i stół służyły mu wielkie kamienie. W kącie widno było naprędce z kamienia postawiony piec, który snadź ogrzewał jaskinię podczas nocnych mrozów.
Ihezal, zapomniawszy o znużeniu i przemokłej odzieży, wpatrzyła się w dziadka w mrocznem świetle, dobywającem się skądś przez szczeliny w sklepieniu. Wydal jej się starszym i smutniejszym — i dostojniejszym zarazem, mimo że stał teraz przed nią bez uroku świętości i władzy, którą porzucił był onego dnia, witając wchodzącego Zwycięzcę... Serce jej się ścisnęło na ten widok — i mimowoli porównywała tę szlachetną, a nawet w dobrowolnym opuszczeniu pełną godności postać z chytrym i łapczywym Elemem, do którego wstręt miała nieprzezwyciężony, czując może nieświadomie obłudę jego wobec Marka pod pozorami uległości i pokory. Przyszło jej na myśl, że Malahuda, pozostawszy na stolcu arcykapłańskim, mógłby teraz pełnić świętą wolę Zwycięzcy i hojnemi rękoma rzucać błogosławieństwo nowej ery na świat księżycowy. Żal w niej wezbrał nieukojony, — miasto witać się z dawno nie widzianym, zawołała z wyrzutem: