Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 139.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wany blask bił w jej źrenice, — na piersiach i biodrach czuła błądzące słońce ogniste, jakby usta jakieś mocarne, niesyte, pocałunkami ją pochłaniające... Jasna, zwycięska postać w pamięci jej zamajaczyła i dreszcz niemal lodowaty przebiegł jej ciało, żarem słońca objęte...
Zbudził ją silniejszy grzmot, odzywający się w dali. Zerwała się nagle: powierzchnię morza marszczył już pierwszy, nisko lecący wiatr. Chwyciła znów wiosła i zaczęła pracować pośpiesznie, z wysiłkiem, mając teraz do przezwyciężenia zrywający się co chwila powiew przeciwny i falę, która szła równa, obła i łódkę w takt kołysała, rozpryskując się w biały grzebień o dziób jej ostry.
Wicher się już zrywał niecierpliwy, skrzydłami lotnemi niespokojnie w wodę bijący, kiedy Ihezal złotowłosa, upadając ze znużenia, przybiła wreszcie do ukrytej pod drzewami maleńkiej przystani w nizkim brzegu Wyspy Cmentarnej. Zaledwie miała czas dziób łodzi do pniaka przytroczyć i szaty z niej porwać zrzucone, gdy burza zwaliła się całym brzemieniem na spienioną pod zaciemnionem niebem wodę. Wicher pełną garścią chwycił złote włosy dziewczęcia i targnął niemi, na blask je błyskawic rzucając, szarpnął jej odzież z ręku i wirem szalonym około białego jej ciała się owinął. Skoczyła pod kamień jakiś płaski, pochyło z pod zielonego trawnika sterczący, i walcząc z wiatrem, ubierać się jęła pospiesznie. Pierwsze, ciepłe krople deszczu padły jej jeszcze na barki nieokryte.
Biegła w ulewie, na oślep, przewijając się znajomym bezdrożem między kępkami drzew, nagle w blaskach błyskawic wstające przed nią w pomrocznej cigęzi, — przeskakiwała głazy w trawie ukryte i zsuwała się po oślizgłych wodą zboczach pagórków. Około kopców, kędy wedle podania leżą zwłoki pierwszych ludzi na Księżyc przybyłych, zawróciła znowu w stronę brzegu morskiego i wbiegła na szczyt nizkiego wzgórza, między głazy spiętrzone.
Pod jednym z nich otwierało się wejście do obszernej