Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 210.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   202   —

że bezwzględnie rzecz biorąc, jesteśmy tam, gdzieśmy byli. Zmieniła się tylko rzeczywistość zmysłów naszych...
To mówiąc, Nyanatiloka szedł raźno naprzód, roztrącając nagiemi kolanami zioła bujne i strząsając czołem rosę z obwisłych smrekowych gałązek. Jacek postępował za nim w milczeniu i szukał mimowoli jakiegoś wybiegu dla siebie, którym by mógł wobec własnego rozumu upozorować to niepojęte przeniesienie się niewiadomo kiedy z dalekich równin Mazowsza w serce tatrzańskich gór. Uderzał się w czoło kilkakrotnie, aby się upewnić, że nie śpi, — próbował wiązać szeregi myśli logiczne i subtelne, zupełnej wymagające trzeźwości.
Posłyszał głos, mówiący doń:
— Czy nie chcesz, bracie, abyśmy tutaj zostali? Mówiłeś wczoraj w pracowni swojej, że to miejsce jedyne, gdzie mógłbyś być i rozmyślać, i sobą samym żyć...
— Boję się, żem jednak jeszcze nie dojrzał do tego — szepnął Jacek. — Oto strach mnie przejmuje na samą myśl...
Wzrokiem obejmował wszystko niezmiernie wyraźnie, jasno — i dziwił się jeno, że gdy usta otworzy, słyszy swój głos, jakby zdala skądś przychodzący... Czuł, że Nyanatiloka zatrzymał się i patrzy nań teraz — i ogarnął go wstyd, żeby myśli jego utajonej nie spostrzegł temi czarodziejskiemi oczyma... Schylił się dla ukrycia twarzy i zerwał rosnącą u nóg gałązkę goryczki, kwiatem ciemno-błękitnym pokrytą.
— Aza miała być dzisiaj u mnie, — myślał — tak w liście pisała...
Żal mu się zrobiło, że nie jest teraz w swojej pracowni, chociaż wczoraj uciec był rad przed zapowiedzianą wizytą.
Wyprostował się z gałązką zerwanego kwiatu w ręce i oczy wzniósł.
Zdumienie piorunujące, straszne, z przerażeniem graniczące schwyciło go za pierś.
Był w swoim pokoju — przed stołem zarzuconym papierami, wobec książek swoich i obrazów.