Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 072.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   64   —

zalotna razem i królewska. Znać było, że upewniwszy się o jego obecności, umyślnie unika teraz jego wzroku...
Wpłynął między olbrzymie kolumny i przemykał się między niemi ku wyjściu. Gnębił go jakiś wstyd — drażniły go spojrzenia ludzi zdumionych, że ktoś opuszcza »teatr« właśnie teraz, kiedy Aza skończywszy pierwszy numer programu, ma odtwarzać następnie postać Salambo, kreację swoją najsławniejszą, w której wykonuje naga taniec z wężami i drugi ze świętą zasłoną bogini...
Duszno mu było w ogromnej hali i ciasno. Chciał co prędzej wydostać się na przestwór, zobaczyć gwiazdy i roztocz wody, księżycem jeno posrebrzoną.
Ścisk przed świątynią już ustał. Część łódek była wewnątrz, inne, nie znalazłszy miejsca, powróciły do miasta. Czekało tylko kilka parowców na tych, co w świątyni na galerjach się pomieścili. Jacek minął je i zwolna zwrócił się ku brzegowi. Nie chciało mu się skrzydeł rozpinać ani puszczać w ruch motoru, płynął więc z lekkim wiatrem od Arabji wiejącym, kołysany drobną, cicho pluszczącą falą.
Niedaleko brzegu zdawało mu się, że ktoś zawołał nań po imieniu. Obejrzał się zdumiony w tę stronę — pusto tam było i cicho, od miasta daleko, jeno w księżycu trzy palmy wyniosłe rysowały na niebie smukłe swe kibicie, już miał dalej popłynąć, gdy znowu ów głos wołający go usłyszał, czy uczuł raczej...
Przybił do brzegu i wyskoczył na ląd. Pod palmami siedział człowieczek nawpół nagi, bo burnusem jeno zniszczonym odziany, z gołą głową, której długie czarne włosy na barki mu spadały. Trwał nieruchomy, z oczyma w gwiazdy zapatrzonemi, z zaplecionemi na piersiach rękoma.
Jacek nachylił się i spojrzał mu w twarz.
— Nyanatiloka!
Dziwny człowiek odwrócił zwolna głowę i uśmiechnął się przyjaźnie, nie okazując zgoła zdziwienia.