Strona:PL Jerzy Żuławski-Na srebrnym globie 318.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wśród księżycowego pokolenia rozszerzona o mnie legenda, że ja wogóle nigdy nie umrę...
Przypominam sobie — na Ziemi, na mojej ukochanej, na zawsze straconej Ziemi, czytałem raz w książce jakiegoś uczonego przyrodnika, że śmierć jest zjawiskiem niepojętem i przypadkowem, nie wynikającem bynajmniej z warunków życia. Strach mnie przenika, gdy pomyślę, że wobec tego mogłaby zapomnieć o mnie i nie przyjść...


Jeśli dobrze liczę, pięćdziesiąt lat minęło już od czasu, kiedy z pomarłymi dziś towarzyszami opuściłem Ziemię.
Z tych ludzi, których ja znałem, zapewne mało kto żyje; ci, którzy w dzieciństwie słyszeli o szaleńcach, udających się w podróż na Księżyc, są teraz siwi i zapomnieli może imion owych podróżników, których tam mają za straconych...
Pięćdziesiąt lat! Ileż się rzeczy od tego czasu musiało zmienić na Ziemi. Możebym znanych niegdyś okolic nie poznał teraz. I pamięć moja już słabnie... Tkwi w niej jeszcze mnóstwo szczegółów, z któremi się pieszczę z lubością w długich godzinach rozmyślań, ale widzę, że z każdym dniem stają się coraz luźniejszemi obrazami, mozajką drogocennych, tęsknotą moją rozlśnionych kamieni, która się już rozsypuje i łamie...
Składam tę mozajkę w myśli wciąż od nowa, kamyki, które już w ciągu długich lat pogubiłem, uzupełniam jakiemś smutnem rojeniem i znowu zmieniam obrazy, bawiąc się na starość temi skarbami wspomnień, jak dziecko kalejdoskopem.
I takie są perliste te wspomnienia, gdy przez łzy na nie patrzę!
O! gdyby jeden dzień, jedna godzina tam — na Ziemi! Gdyby zobaczyć jeszcze ludzi, takich prawdziwych, do mnie podobnych ludzi! o! gdyby słyszeć szum lasów: świerków, lip