Strona:PL Jerzy Żuławski-Na srebrnym globie 301.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

były te trupy, sześćkroć lżejsze, niźli bywają na Ziemi, a przecież uginałem się pod ich brzemieniem... I nic dziwnego! Niosłem przecież do grobu resztkę mojego gorzkiego szczęścia!

Martę pochowałem w grobie, który niegdyś dla siebie przeznaczyłem. Dla Piotra wykopałem drugą mogiłę, nieco niżej.
Gdy po skończeniu tej smutnej roboty i zatknięciu krzyża nad Piotrową mogiłą, siadłem z dziećmi do łodzi, aby powrócić do opustoszałego domu, Tom, spojrzawszy na mnie, nagle zawołał:
— Wuju! co się z tobą stało? masz białe włosy!
Osiwiałem więc, ale przeżyłem wszystko. — I będę żył dalej. Nieraz wprawdzie, kiedy ciężar niewypowiedzianej tęsknoty przygniata mnie i łamie, zbiera mnie straszna pokusa, aby odejść z tego globu jedyną, jaka mi pozostała, drogą, którą stąd poszło już przede mną tamtych sześcioro: O’Tamor, dwaj Remognerzy, Woodbell, Varadol i Marta, ale wtedy przypomina mi się przysięga, dana umierającej, że nie opuszczę jej dzieci. Dla nich muszę żyć. Jestem teraz tak skazany na życie, jak — póki ona żyła — byłem skazany na miłość. I te dwie najlepsze rzeczy na świecie stały się dla mnie najsroższym bólem i najgorszem cierpieniem...
Dni moje do tych dzieci należą. Staram się wszelkiemi siłami o nich ciągle myśleć, zajmuję się niemi, uczę je, garnę ku sobie, chronię i rozwijam, bo dalibóg na mnie bezdzietnym ciąży duchowe ojcowstwo księżycowego pokolenia.
Ale nocami wracam na Ziemię i rozmawiam ze zmarłymi. Coś się już w mózgu moim popsuło i zerwało, albo też ból ze serca wstający mgłą go przesłonił, bo jawa snem mi się wydaje, a senne marzenia są dla mnie życiem prawdziwem...
Tęsknię do snów. Chodzę w nich po Ziemi i z rozczule-