Strona:PL Jerzy Żuławski-Na srebrnym globie 035.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tak gwałtownie spadła, iż zdawało się nam, że się zrównała zupełnie z powierzchnią. Okropny, zimny przestrach ścisnął nas za gardło; toby znaczyło — próżnia absolutna, a z nią śmierć nieuchronna! Ale za chwilę rtęć, powróciwszy do równowagi, podniosła się w rurce na 2-3 mm.! Odetchnęliśmy swobodniej — choć tem powietrzem tam oddychać nie można!
I mieliśmy teraz wyjść dla ustawienia armaty w tę próżnię! Włożywszy nasze nurkowe ubrania i umocowawszy nad karkiem zbiorniki ze zgęszczonem powietrzem na zapas, stanęliśmy gotowi we wgłębieniu znajdującem się w ścianie pocisku. Marta zamknęła za nami szczelnie drzwi od wnętrza, aby wraz z nami nie uciekło ztamtąd tak cenne dla nas powietrze, a wtedy myśmy otworzyli zewnętrzną klapę...
Dotknęliśmy stopami księżycowego gruntu i w tejże chwili ogarnęła nas straszliwa głusza. Widziałem przez szklanną maskę na twarzy, że Piotr porusza ustami, domyślałem się, że mówi, ale nie słyszałem ani słowa. Tam powietrze jest zbyt rzadkie, aby mogło głos ludzki przewodzić.
Podniosłem odłam kamienia i rzuciłem go pod nogi. Upadł wolno, wolniej niż na Ziemi i zgoła bez stuku. Zatoczyłem się jak pijany; zdawało mi się, że jestem już rzeczywiście w świecie duchów.
Musieliśmy się porozumiewać na migi. Ziemia, która nas żywiła, teraz świecąc pomagała się nam porozumieć.
Wyjęliśmy armatę umieszczoną w schowku w ścianie, otwieranym na zewnątrz i puszkę z materjałem wybuchowym, osobno dla niej przyrządzonym. Ta robota poszła nam łatwo; wszak armata waży tutaj zaledwie szóstą część tego, co ważyła na Ziemi!
Teraz należało tylko ustawić działo dokładnie do pionu i nabić, umieściwszy w wydrążonej kuli kartkę; — wobec lekkości materjałów na Księżycu siła wybuchu wystarczy w zu-