Czy Niebo w górze się zakryło
Mgły posępnemi, chmur obłokiem,
Że nic przed sercem, ni przed okiem,
Coby dyszało dawną siłą?
A pamiętacie sny ogromne,
Których ciąg dotąd mi się gmatwa,
Mieliśmy stać, jako lwia dziatwa,
Jako kolumny nieprzełomne,
I ziemię Ojców, jakby murem,
Otoczyć piersi legią zwartą,
By — jak ten glob pod Nieb lazurem —
Spała pod myśli naszych wartą?
Mieliśmy walczyć jak Tytany,
Heraklesowe podjąć trudy,
By synów zazdrościły ludy
Téj naszéj świętéj, ukochanéj.
Ktoby nam wówczas chciał tłumaczyć
Zwątpienie, jęk, złamane męztwo —
Krzyknęlibyśmy: Niedołęztwo!
Ledz w polu — tak! Lecz nie zrozpaczyć!
Widzę cię, hufie ty młodzieńczy,
Bratni, choć różny swym nastrojem,
Uzdolnieniami i rozwojem,
Lecz zgodny, jak barw siedem w tęczy.
Strona:PL Jeden z wielu (Trzeszczkowska) 20.jpg
Ta strona została przepisana.