Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.3 229.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I dziś Cię temże sercem proszę, Pana swego:
Obroń mię od potwarzy języka zdradnego.

Co swem kłamstwem pożyszczesz, języku wszeteczny,
Jeno ludzką nienawiść, a gniew Boży wieczny?
Twoje słowa są strzały jadem napojone
Śmiertelnym, Twoje słowa węgle rozpalone.

Między zbójcy (niestetyż) jest mieszkanie moje,
Między ludem nieludzkim trawię lata swoje;
Mnie mił pokój, a oni w zwadzie się kochają,
A gdy zgodę wspomionę, mieczów pomykają.



PSALM CXXI.


Levavi oculos meos in montes.


Człowiek ja nieszczęśliwy, człowiek strapiony,
Oczy smutne podnoszę na wszytki strony,
Upatrując, ktoli się mnie użałuje,
Ktoli mię w złej przygodzie mojej ratuje?

Duszo moja, przedsię ty tusz dobrze sobie,
Bóg w nieszczęściu twem będzie pomocen tobie.
Bóg ten, który wysokie niebo zbudował
I ziemski wszytkorodny krąg ugruntował.

To twój stróż, ten cię z oczu nigdy nie spuści,
Ani nodze szwankować twojej dopuści.
Stróża twego żaden sen nigdy nie zymie,
Nie śpi stróż izrahelski, ani się zdrzymie.

Pan ustawicznie będzie przy boku twoim,
I Ten cię zewsząd cieniem okryje swoim,