Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.3 217.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pan (mówię) stróż prostoty, mnie udręczonemu
Pomógł z nieszczęścia słudze swojemu.

Wróć się do wczasu swego, duszo utrapiona,
Gdyś z łaski Pańskiej oswobodzona.
Dusza od śmierci wolna, łzy w oczach stanęły,
Nogi żadnego szwanku nie wzięły.

I będę, nad mniemanie ludzi nieżyczliwych,
Jeszcze policzon w regestrze żywych,
Wszytkę swą myśl prostując ku celowi temu,
Abych się Panu podobał swemu.

Wierzyłem słowom Jego i tożem wyznawał,
Aczem już w troskach prawie ustawał.
Mówiłem uciekając: nadzieja w człowiecze
Prózna, Bóg tylko zyści, co rzecze.

Jakież ja tedy Tobie, Panie, dać mam dzięki
Za te tak szczodre dary Twej ręki?
Czaszę zbawienną wezmę i cześć Naświętszemu
Uczynię słuszną Imięniu Twemu.

Tobie przy wszytkim zborze, o Boże łaskawy,
Chcę w obietnicach swoich być prawy.
Drogo Ty krew u siebie sług swoich szacujesz,
I wszelkiej krzywdy srodze wetujesz.

Jam sługa Twój, jam jest syn niewolnice Twojej,
Tyś mię obronił w przygodzie mojej.
Tobie ja wdzięczne serce będę ofiarował,
I Twe z wielką czcią Imię mianował.

Tobie przy wszytkim zborze, o Boże łaskawy,
Chcę w obietnicach swoich być prawy;