Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.3 167.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Siedzę jako w okowach, wyszcia nie najduję,
Oczu prze zbytni swój płacz nie czuję.
Przedsię ja, Panie, dokąd świeci dzień na niebie,
Wołam i ręce ściągam do Ciebie.
Czy umarłym cuda chcesz okazować? czyli
Umarli, wstawszy, będą Cię czcili?
Czy dobroć Twoja w grobiech będzie powiadana,
Albo pod ziemią prawda wyznana?
Czy Twoję sprawiedliwość i Twe sprawy dziwne
Wspominać mogą kraje nieżywne?
Ciebie ja przedsię wzywam, do Ciebie mój Panie,
Nigdy mej prośby głos nie ustanie.
Boże mój, przecz odrzucasz smętną duszę moję,
I twarz ode mnie odwracasz swoję?
Troski mię z lat namłodszych moich naszladują,[1]
Twoje mię ciężkie strachy zejmują.
Twój mię gniew, zapalczywość Twoja mię ścisnęła
I jako powódź, zewsząd zamknęła.
Odstrychnąleś ode mnie krewne i znajome, —
Wszytkich okryły ćmy niewidome.



PSALM LXXXIX.


Misericordias Domini in aeternum cantabo.


Twe miłosierdzie, Twoję prawdę, wieczny Panie,
Wysławiać mój rym będzie, póki świata stanie.
A pierwej świat (rzecz pewna) w niwecz się obróci,
Niźli się Pańskie Twoje słowo nazad wróci,

  1. ścigają, prześladują.