Źleś mię rozumiał; obliczęć się z tobą,
I ujżrzysz wrychle swój grzech przed sobą.
Rozumiejcież to, wy, co pospolicie
Na Boga w swoich sprawach nie pomnicie,
Aby więc kogo Pan nie porwał srogi,
A poratować nie będzie drogi.
Ofiara u mnie nawdzięczniejsza: chwała;
Ta mnie za wszytki woły będzie stała;
A kto pobożnie swój żywot sprawuje,
Ten moję łaskę zawżdy uczuje.
Boże w miłosierdziu swojem nieprzebrany,
U Twych nóg upadam ja człowiek stroskany;
Zmiłuj się nademną, zetrzy moje złości,
Omyj mię, oczyść mię z moich wszeteczności.
Znam swój grzech do siebie, a widzę go prawie,
I Tobie nie tajny; ale Ty łaskawie
Racz się ze mną obejdź, abyś w słowiech swoich
Zawżdy praw nalezion i czyst w sądziech twoich.
Mnieć jeszcze złość w matce przeklęta zastała,
Mnieć grzech jeszcze w mleku matka podawała.
O Panie, Ty szczerość serdeczną miłujesz
I skarb swej mądrości takim okazujesz.
Pokrop mię hysopem, a oczyszczon[1] będę,
Omyj mię, a śnieżnej jasności nabędę;
- ↑ patrz odnośnik 1 do str. 31