Otom ja zawżdy gotow na wszelkie karanie,
Gotowem krwią swą błagać Twoje rozgniewanie,
Wyznawam swoje złości, słusznie mię, mój Panie,
Nawiedzać raczysz i karać za nie.
A nieprzyjaciel mój żyw i bierze moc jawnie,
Który mię w nienawiści ma (da Bóg) niesprawnie;[1]
Chęć mi niechęcią oddał i dziś mię sromoci,
Żem przyjacielem zawżdy dobroci.
Ty Sam, o wieczny Panie, o Boże litości,
Nie racz mię odstępować w ostatniej trudności,
Dźwigni mię conarychlej z ciężkiego kłopota,
Obrońca wieczny mego żywota!
Do tegom był myśl swą skłonił,
Abych się był zawżdy chronił
Nie tylko uczynku złego,
Ale i słowa bystrego.
Przeto, gdy mię zły strofował,
Jam swój język tak hamował,
Że, nie chcąc rzec słowa złego,
Nie mówiłem i dobrego.
Ale żal mój zatajony,
Tem więcej był objątrzony;
- ↑ niesłusznie, niesprawiedliwie.