beneficium. Tam Gamrat zarazem[1] opowiedział się[2], że to beneficium jego jest podawania[3], ani żadnego na niem chce cierpieć, jeno kogo on na nie wsadzi. Siemikowski zasię prosił, aby raczył nań tak wzgląd mieć, jako na sługę już swego, a tego mu życzył. Ale Gamrat porożem na to barzo wstrząsał[4]. Co Siemikowski obaczywszy, rzekł: Nu, miłościwy księże, jaciem dla tego był do W. M. przystał, abych był miał pomoc z W. M., ale iż widzę, że prózno, a ja zaś odstawam[5]. I dawszy mu rękę, szedł precz.
Ksiądz Trąbski, służąc Szydłowieckiemu, nieprawie[6] był posług pilen; tam, gdy go niektórzy z towarzyszów upominali, aby był pilniejszy: Oj, powiada, wiemci ja, jako za kopę[7] służyć.
Gamrat, arcybiskup, gniewał się na księdza Krupskiego. Trafiło się, iż arcybiskup jechał z zamku w Krakowie, a ksiądz Krupski na zamek, i przyszło im się mijać prawie już przed kamienicą arcybiskupią. Księdza Krupskiego koń miał ten obyczaj, że od koni nie dał się ladajako odwodzić i często się