Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.2 170.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pański majestat widzieć, choć nie wojewodą, —[1]
Tak ja, o zacny królu, twem imieniem, które
Prze dzielność i wysoki rozum idzie wzgórę,
Swe podłe rymy zdobię, abych mógł przy tobie
Wcisnąć się w ludzką pamięć, coś ty zjednał sobie.
Najdą się, krom wątpienia, wielowładny Panie,
Którym ku twej ozdobie wymowy dostanie;
Między któremi dopuść tym też jabłkom[2] pływać —
Siła ich swoim płaszczem możesz ty pokrywać.
Wielka chłuba zaprawdę, komu to Bóg daje,
Że czego z przodków nie ma, sam przez się dostaje,
A swą cnotą tak świeci, że i przodki dawne
Rozświeca i potomstwu imię czyni sławne;
Lecz to więtsza, gdy kto jest z przodków tej zacności,
Żeby mógł sławnym być zwan i krom swej dzielności,
A zaś tak żyje, że też krom przodków swych sławy
Mógłby zawżdy być znacznym prze swe tylko sprawy.
Tobie ta chłuba, królu, służy, jeśli komu,
Bo urodziwszy się w tak znakomitym domu,
Nie wiedzieć, tyli[3] więtszą cześć masz z przodków swoich,
Czyli oni chwalniejszy z wysokich cnót twoich?
Tyś mych rymów dziś wodzem; lecz ja, idąc w drogę
Obiecaną, przystojnie skłonię pierwej nogę
Do kaplice twych przodków, które pozdrowiwszy
Naprędce, wrócę się zaś na gościniec pierwszy.
Tu się naprzód da widzieć twój pradziad uczciwy,
Jagełło, który umysł czyni mi wątpliwy,[4]

  1. chociaż nie jestem wojewodą.
  2. owocom mej pracy.
  3. czy ty.
  4. budzi we mnie wątpliwość.