Jakoby słońce zaszło, kiedy niemasz ciebie,
A z tobą i w pół nocy zda się dzień na niebie.
Rozkoszy na świat szczerej nie podano,
Ale do każdej żółci przymieszano.
Skąd cię potyka, co twej duszy miło,
Masz przyjąć i to, co nie kmyśli było.
Nie dopiero to wiedzą, że dobrze miłować;
Ważył się przedtem Parys przez morze żeglować
Dla nadobnej Heleny, którą jemu była
Za złote jabłko piękna Wenus namięniła.[1]
Nie dbał, chocia pogonia miała być za niemi,
Choć miał tego przypłacić braty rodzonemi,
Nakoniec swym upadem i wszytkiego domu;
Smakowała mu miłość, niewiem jako komu.
Śmierci, to nie śmiech, już nam bierzesz i doktory;
A jakoż tu może być dobrej myśli chory?
Bóg żegnaj, Adryanie! nie pomogą zioła,
Komu się na śmierć bierze, musi wsiadać[2] zgoła.
Rymy głupie, rymy nieobaczne,
W których jako we zwierciedle znaczne